To wydarzyło się na
początku wakacji. Nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Właśnie wtedy wszystko się
zmieniło. Ale zacznijmy od początku...
Było wczesne popołudnie, gdy jak zawsze otworzyłam
swojego laptopa i przeglądałam ulubione strony. Na twitterze wręcz roiło się od
wiadomości z zamieszczonym jednym i tym samym linkiem. Z ciekawości
postanowiłam sprawdzić, czym wszyscy się tak ekscytują. Po kliknięciu przekierowało mnie do pewnej
znanej strony plotkarskiej. Zjechałam niżej i ujrzałam zdjęcie. Fotografię,
przez którą w jednej chwili moje życie legło w gruzach… Jednak zanim powiem, co
tam zobaczyłam, należą się wam wyjaśnienia.
Mianowicie, od przedszkola przyjaźnię się z pewnych
chłopakiem. Już wtedy znacznie wyróżniał się, między innymi swoją urodą. Jego
kruczoczarne włosy i nieco ciemniejszy kolor skóry przyciągały uwagę. Nawet
jako dziecko był niesamowicie przystojny. Był też nieco nieśmiały i zamknięty w
sobie. Ja także nie lubiłam za dużo mówić, trzymałam się z boku i nie byłam
taka, jak inne moje rówieśniczki, które bez przerwy mogły rozmawiać o lalkach, zabawkach
i różowych ciuchach. Mnie nigdy do tego nie ciągnęło. Gdy tylko mama chciała
mnie ubrać w sukienkę lub spódniczkę, uciekałam z krzykiem i chowałam się pod
łóżkiem. Wolałam towarzystwo chłopców, z którymi bawiłam się samochodami.
Miałam z nimi lepszy kontakt. Lecz najtrwalsza więź łączyła mnie właśnie z
Zaynem. Mamy podobne charaktery i gusty, nie lubimy tych samych rzeczy, mamy
takie same zainteresowania. Wszyscy myśleli, że po pójściu do podstawówki nasze
drogi się rozejdą, a znajomość z przedszkola pójdzie w zapomnienie. Ale tak się
nie stało. I chociaż jest ode mnie rok starszy, zawsze spotykaliśmy się na
niemal każdej przerwie i po szkole. Teraz mam 17 lat, on 18*, ale ciągle nie
wyobrażamy sobie choć jednego dnia bez kontaktu ze sobą. Znamy nawet
najbardziej upokarzające szczegóły z naszych żyć, wiemy o sobie wszystko. No,
może prawie wszystko. Gdyż nikt nie wie, że od dawna skrycie kocham się w
Zaynie… Teraz patrzę na niego inaczej. Gdy mnie dotknie, od razu mam motyle w
brzuchu. Jednak nie może się o tym
dowiedzieć, ponieważ wiem, że on traktuje mnie jedynie, jako swoją przyjaciółkę
i nikogo więcej. Boli mnie to, ale nie mogę go stracić. Jest dla mnie zbyt
ważny…
Wróćmy do tematu wspomnianego zdjęcia. Zobaczyłam na
nim Zayna całującego się z jakąś blondynką… W oczach momentalnie stanęły mi
łzy, a serce przestało na chwilę bić, po czym rozpadło się na kawałki. Zdawałam
sobie sprawę z tego, że wkrótce znajdzie sobie dziewczynę. Lecz nie
spodziewałam się, że nastąpi to tak szybko. Nie byłam jeszcze gotowa.
Wpatrywałam się tępo w ekran komputera, a za chwilę z hukiem go zamknęłam i
rzuciłam na łóżko. Wybiegłam z pokoju,
kierując swe kroki na stary, niegdyś zamieszkiwany strych. Przychodziłam tam
zawsze, gdy byłam smutna. Tylko Zayn wiedział o tym miejscu. Siedzieliśmy tam
razem, gdy zmarła moja ukochana babcia. Zayn był przy mnie do końca. Pocieszał
mnie, przytulał, a nawet płakał razem ze mną. Rzuciłam się na duży tapczan i
ukryłam twarz w staromodnej poduszce. Już nie powstrzymywałam łez. Płynęły
strumieniami po moich gorących policzkach, zostawiając za sobą słone ślady.
Jestem głupia i naiwna. Nie wiem, co ja sobie
myślałam… Przecież to wiadome, że nigdy bym się mu nie spodobała. Przy tej
blondynce, Perrie, wyglądałam jak jej służąca. Nawet do pięt jej nie
dorastałam. Ona – piękna, długonoga blondynka o jasnych oczach, idealnej
figurze i pełnych piersiach, a ja – zwyczajna dziewczyna o brązowych włosach,
szarych tęczówkach i sylwetce, w której wiele chciałabym zmienić. Ona – ubrana
w obcisłą miniówkę opinającą jej jędrną pupę, kusą bluzeczkę i niebotycznie
wysokie szpilki, ja – ubrana w postrzępione na brzegach szorty, luźną koszulkę
na ramiączkach i czarne trampki. Nawet mój makijaż ograniczał się tylko do
pociągnięcia rzęs tuszem i ust bezbarwną, ochronną pomadką. Za to u niej
wszystko było perfekcyjne – od makijażu po fryzurę. Skąd on ją w ogóle zna?! I
dlaczego nic mi nie powiedział?! Ale, w sumie, nie mam, co się dziwić. Przecież
był sławny. On i jego czwórka przyjaciół, tworzyli zespół rozpoznawany na całym
świecie. Mógł mieć każdą. Ale chyba mam prawo wiedzieć, że z kimś się spotyka,
prawda? Przecież jesteśmy przyjaciółmi! Na myśl o tym jeszcze bardziej się
rozpłakałam. Nagle zadzwonił mój telefon. Z trudem wyciągnęłam go z kieszeni i
odebrałam, nie patrząc nawet, kto chce ze mną rozmawiać.
- Tak? – Szepnęłam cicho, próbując otrzeć łzy.
- Abbey? Co się stało? Czemu jeszcze nie przyszłaś?
– usłyszałam zaniepokojony głos Zayna. ‘No tak! Przecież mieliśmy iść na
spacer!’
- Przepraszam. Nie dam dzisiaj rady - odpowiedziałam cicho.
- Co się stało? Gdzie jesteś?
- Nieważne – wyszeptałam i szybko się rozłączyłam.
Nie chciałam się z nim teraz widzieć. Nie mogłabym spojrzeć mu w twarz. Miałam
nadzieję, że nie zacznie mnie szukać. I że zapomniał o strychu.
Skuliłam się jeszcze bardziej, podkurczając kolana
pod brodę i ściskając poduszkę. Znowu zaniosłam się cichym szlochem. Przez
jeden dzień chyba wylałam więcej łez niż przez całe moje życie. Zawsze
uchodziłam za twardą laskę.
Telefon dzwonił jeszcze kilkanaście razy, ale albo
odrzucałam połączenie albo ignorowałam.
Z czasem irytujący dzwonek przestał mi przeszkadzać. W głowie cały czas
widziałam całującą się parę, więc było mi już wszystko jedno…
***
Jednak Zayn nie dał za wygraną. Po tym niepokojącym
telefonie natychmiast ruszył szukać dziewczynę. Po kolei odwiedzał jej ulubione
miejsca, jednak jak na razie nigdzie jej nie znalazł. Był też u niej w domu,
ale jej mama, oznajmiła, że nie widziała córki od południa. Już prawie opuścił
jej posesję, gdy nagle go olśniło. Nie szukał jeszcze w ostatnim miejscu – na strychu. Przypomniał sobie o nim w
ostatniej chwili. Nie czekając ani chwili dłużej ruszył w kierunku schodów
prowadzących na górę. Szybko wbiegł po stromych stopniach i z impetem wpadł do
środka. Jego oczom ukazał się przykry widok. Drobna dziewczyna, zwinięta w
ciasny kłębek, pochlipywała cicho w poduszkę. Jednym susem znalazł się przy
niej i złapał jej mokrą twarz w obie dłonie. Abbey szeroko rozszerzyła oczy ze
zdziwienia.
- Co ty tu robisz? – Zapytała ochrypniętym głosem,
spuszczając wzrok.
- Co się stało? – Odpowiedział pytaniem na pytanie,
przenikliwie jej się przyglądając.
- Kot mi zdechł – burknęła.
- Ty nie masz kota – powiedział twardo.
- To coś innego mi zdechło – wzruszyła ramionami.
Chłopak westchnął. Zawsze taka była. Nawet w takiej sytuacji nie mogła mu
powiedzieć wprost, tylko musiała podyskutować.
- Masz mi natychmiast powiedzieć, co się stało!
- Bo co?! – Uniosła głos. – Przecież i tak już cię
nie obchodzę! – krzyknęła mu prosto w twarz, a po jej policzkach stoczyły się
kolejne krople łez.
- O czym ty do cholery mówisz?! Doskonale wiesz, że
nigdy nie przestaniesz mnie obchodzić! Jesteś dla mnie najważniejsza!
- Chyba jednak nie tak ważna jak Perrie! –
prychnęła, patrząc mi z pogardą w oczy. Zamurowało go.
- S-skąd wiesz?
- Trudno się nie dowiedzieć, gdy cały Internet o tym
huczy! Myślałam, że mam chociaż prawo dowiedzieć się o tym od ciebie, a nie z
jakiejś jebanej strony plotkarskiej! – krzyczała.
- P-przepraszam. Miałem zamiar ci powiedzieć…
- Kiedy?! Gdy już cały świat będzie wiedział?! Tylko
nie ja?!
- Abbey, to nie tak… Chciałem. Ale bałem się twojej
reakcji. Dlatego tak długo z tym zwlekałem – szepnął.- Ale nie tylko z tego
powodu płaczesz, prawda? – Znał ją na wylot. Wiedział, że jest coś jeszcze. Zmieszała
się i odwróciła głowę, skubiąc palcami skrawek koszulki. Wzruszyła ramionami. –
Powiedz mi… - zapanowała cisza. Słychać było tylko ich nierówne oddechy i
pociąganie nosem dziewczyny. Nagle wybuchła.
- Kocham cię, baranie! Słyszysz?! Kocham cię! Tylko,
po co ci to wiedzieć, skoro jesteśmy tylko przyjaciółmi?! Przyznaj, że nigdy
nie będę dla ciebie kimś więcej! Bo nie jestem dla ciebie za dobra! W ogóle, po
co ja ci to wszystko mówię?! Lepiej już idź, bo pewnie Perrie na ciebie czeka…
- krzyczała, tylko ostatnie zdanie wypowiadając szeptem. Coś w nim pękło. Siedział tak jeszcze może z
minutę, wpatrując się w nią, po czym uśmiechnął się lekko, pocałował ją w czoło
i wyszedł. Zdezorientowana dziewczyna odprowadziła go wzrokiem, po czym po raz
kolejny wybuchnęła płaczem. Myślała, że przynajmniej coś powie, nakrzyczy na
nią, cokolwiek! A on jak gdyby nigdy nic, po prostu wyszedł. Nie myliła się, co
do niego…
***
Był już prawie wieczór, a wykończona Abbey nadal
leżała w tej samej pozycji. Już nawet nie miała siły płakać. Wpatrywała się
tępo w nieokreślony punkt przed sobą, z ustami zaciśniętymi w linijkę. Miała
podkrążone oczy, rozczochrane włosy i wyschnięte wargi, które po chwili pękły i
sączyła się z nich strużka krwi. Oprócz skromnego śniadania, nie zjadła dzisiaj
nic. Jej dłonie drżały, ale nie przejmowała się tym. Tylko myślała.
Nagle drzwi na strych ponownie się otworzyły. I po
raz kolejny stanął w nich Zayn. Wolnym krokiem podszedł do niej i usiadł obok.
Otwierała usta, by coś powiedzieć, ale on zamknął je czułym i namiętnym
pocałunkiem. Ułożył dłonie na jej talii i przyciągnął bliżej. Marzyła o tym od
dawna. Jedną rękę zarzuciła mu na szyję, a drugą położyła na jego policzku. Po
chwili oderwali się od siebie, łapczywie czerpiąc powietrze. Stykali się ze
sobą czołami. Miała przymknięte oczy, czuła jego ciepły oddech na swoich
ustach.
- Czemu mnie całujesz, skoro masz dziewczynę? –
Spytała drżącym głosem.
- Zerwałem z nią – szepnął, nie odrywając od niej
wzroku. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
- C-co? Dlaczego? Ja nie chcę, żebyś przeze mnie…
- Nie – przerwał jej. – Tak naprawdę nigdy jej nie
kochałem.
- W takim razie, dlaczego z nią w ogóle byłeś?
- To nasi menadżerowie. Chcieli rozkręcić naszą
sławę, a zwłaszcza jej, i mieliśmy udawać. Przyznaję, że z czasem trochę mi się
spodobała, ale to było zwykłe zauroczenie. Z resztą, już dawno minęło. Była za…
sztuczna – skrzywił się. – Ona chyba się we mnie zakochała, ale… przejdzie jej.
Już ją przeprosiłem.
- I teraz tak po prostu z nią zerwałeś? Menadżer będzie
zły.
- Nie. Wszystko załatwiłem, rozmawiałem z nim i
zgodził się. Widział, że to wszystko mnie przytłacza. Będzie musiała jakoś
sobie poradzić beze mnie – pokiwała głową. Na chwilę zapadła cisza, którą
przerwał Zayn. – Pewnie nie zauważyłaś, ale od pewnego czasu też przestałem
widzieć w tobie tylko przyjaciółkę, ale kogoś więcej… Lecz nie chciałem się
angażować, gdyż myślałem, że cię skrzywdzę, bo nie zasługuję na ciebie -
zarumienił się. – Jednak teraz już wiem, że jesteś powodem, dla którego się
uśmiecham, oddycham, kocham, żyję… Chcę kogoś, komu będę mógł zaufać. I myślę,
że tym kimś będziesz ty.
- Ale jestem inna…
- Inność jest piękna – złapał ją za rękę. – Bądź
moja, proszę. Tylko ty sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Nie masz pojęcia, jak
szybko moje serce bije, gdy cię widzę. Posłuchaj – przyłożył jej dłoń do swojej
klatki piersiowej - Na tym świecie nie ma żadnej innej osoby, którą chciałbym
bardziej niż chcę ciebie.
Po policzkach Abbey spływały łzy. Ale nie łzy
rozpaczy, lecz wzruszenia…
- To najpiękniejsze słowa, jakie w życiu usłyszałam.
Dziękuję – uśmiechnęła się lekko. – Ale teraz zamknij się i mnie pocałuj – Zayn
zaśmiał się i spełnił jej prośbę. Po raz kolejny dzisiaj poczuła jego wargi na
swoich i nie mogła uwierzyć, że teraz będzie tak codziennie. Podniósł ją lekko
i posadził na swoich kolanach. Otoczył ją swoimi silnymi ramionami i wtulił
twarz w jej włosy, wdychając ich piękny, jabłkowy zapach. Co chwila szeptał jej
do ucha, jak bardzo ją kocha i że zrobi dla niej wszystko. Wreszcie poczuła, że
ma przy sobie kogoś, kogo kocha całym sercem. I że przy nim zawsze będzie
bezpieczna…
__________________________________
* troszkę go odmłodziłam ;>
ekhem, zdaję sobie sprawę, że w tekście jest na pewno dużo powtórzeń i błędów interpunkcyjnych, ale wybaczcie, bo naprawdę nie chce mi się tego jeszcze raz czytać i poprawiać ;D zdaję sobie także sprawę z tego, że zjebałam pierwszą część. drugą trochę też. mam wrażenie, że nie ujęłam wszystkiego, co miałam w swojej głowie, ale gdy nad tym pomyślę, to nie mogę nic wymyślić. i nie miałam tu na celu obrażenia Perrie czy coś w tym rodzaju! to tylko opowiadanie. i choć mam co do jej osoby mieszane uczucia, nie chciałam nikogo urazić.
~Kamila
PS. wybaczcie, że to jednopart, a nie rozdział, ale no tak jakby nie chce nam się z Anią pisać ;> i nawet nie zaprzeczaj! <3
i przepraszam, jeśli przeczytaliście to i tylko zmarnowaliście czas.